Opowieść o leśnej
żmii.
Biała Żmija (Wielka/Welańska Żmija) – Królowa Żmij
A. Sacharow
(źródło - http://bialczynski.wordpress.com/)
W małej wiosce na brzegu lasu żył
był gospodarz, który miał gromadkę dzieci, żonę i rodziców na utrzymaniu.
Mieszkali sobie zgodnie, żyjąc z tego, co dawała im sama natura, co sami
hodowali w ogródku i zagrodzie, albo co zebrali w lesie.
Każdego ranka córki gospodarza
wybierały się do lasu z koszyczkami. Najstarsza zbierała owoce drzew,
średnia szukała grzybów i ziół, a najmłodsza jagódek w poszyciu leśnym. Synowie
zaś szukali miodu dzikich pszczół w najgłębszych ostępach.
Pewnego dnia zdarzyło się jednak,
że córki wróciły do domu z pustymi rękoma, a syn nie wrócił wcale z wyprawy w
głąb lasu.
- Cóż to się stało? – zapytał
gospodarz, widząc blade twarzyczki córek i puste kobiałki. – Gdzie wasz brat?
Gdzie wasze zbiory?
– Nie ma zbiorów, papo – pisnęła
najmłodsza i schowała się za spódnicę starszej siostry.
– Nie ma brata, papo – mruknęła
średnia siostra i schowała się za najstarszą.
– Czy ktoś może mi wytłumaczyć o
co tutaj chodzi?! – rozgniewał się ojciec i spojrzał na najstarszą córkę.
– Nie gniewaj się, ojcze –
powiedziała dziewczyna spuszczając oczy. – Nie ma tu naszej winy. A było to
tak. Poszłyśmy rankiem, jak zwykle, ścieżką w głąb lasu, w kierunku znanej nam
polany, gdzie najwięcej dzikich jabłek rośnie. Idziemy i rozglądamy się jak
zawsze. Nasz brat idzie z nami, gdyż dopiero przy polanie zbaczał zwykle w inną
drogę. Już w drodze zaniepokoiłyśmy się trochę, ponieważ nigdzie nie było widać
świeżych ziół, wszędzie tylko uschnięte badyle; nigdzie nie było też jagódek,
tylko pomarszczone, wyschnięte owocki. Wokół było cicho, jak makiem zasiał,
nawet ptaki nie śpiewały. Brat nasz zaczął pogwizdywać, żeby dodać nam odwagi,
bo mrocznie się zrobiło w lesie i jakoś tak straszno. Jednak i melodia jego
ginęła gdzieś w gałęziach.
Gdy dotarliśmy do polany okazało
się, że jabłonie stoją wyschnięte i ani jednego jabłka na nich nie ma. Wszędzie
głucha cisza. Brat nasz mówi na to – poczekajcie tutaj siostry, pójdę zobaczyć,
co z naszymi pszczołami, bo obawiam się, że i miodu dzisiaj nie zdobędziemy. Na
to siostra nasza najmłodsza uderzyła w płacz i dalej wołać do brata – Nie idź,
bracie kochany, nie idź! Nic dobrego nie może cię czekać w leśnej kniei.
I ja tak pomyślałam ojcze, ale
znasz swojego syna i wiesz, że jak coś sobie postanowi, to spełnić musi.
Poszedł więc ścieżką i niebawem zniknął nam z oczu.
Usiadłyśmy na zwalonym pniu
leszczyny i czekamy. Ale brat nie wraca. Czekamy dalej. Ale brat nie wraca.
Czekamy jeszcze, a tu słońce już coraz wyżej i powoli zaczyna opadać ku nocnej
swojej kryjówce. Wreszcie pomyślałam, że czas nam do domu, bo gdy zmrok
zapadnie, możemy nie odnaleźć drogi. Zwłaszcza, że czułam, że coś niedobrego w
naszym lesie się dzieje.
Już wstałam, już siostry
podniosły się z pnia, kiedy nagle z pęknięcia w korze wysunęła się wielka
żmija. Patrzymy na nią zlęknione – zielono-brązowa jak omszały pniak,
połyskiwał w popołudniowym słońcu złocistym wzorem, który na głowie jej
trójkątnej w koronę się układał. I tak żem pomyślała od razu, że to musi być
królowa żmij.
Patrzy na nas i syczy, podnosi
cielsko i wysuwa jęzor rozdwojony. W przerażeniu pomknęłyśmy przed siebie, ale
cały czas słyszymy groźny syk.
Sama nie wiem, jak udało nam się
uciec, ojcze.
– Głupie dziewczęta – mówi na to
gospodarz. – Należało Pani Żmiji się pokłonić i dopiero wtedy w pokoju odejść.
Idźcie teraz do babki waszej i pytajcie o radę, cobyście na nas jakiegoś
nieszczęścia nie ściągnęły swoim niegrzecznym zachowaniem wobec wężowej Pani.
– A co z bratem naszym, ojcze –
nieśmiało zapytała średnia córka, wyglądając zza ramienia siostry.
– Bratem waszym nie frasuj się
teraz. Opowiedzcie babce wszystko, co tu rzekłyście. Ona nam poradzi. Ale
dokładnie zróbcie potem to, co powie.
I dziewczęta poszły do babki, co
koszyk plotła z łyka, żeby o radę prosić.
Babka wysłuchała opowieści i
zamyśliła się głęboko.
Długo siedziały siostry wpatrzone
w pomarszczoną twarz babki, zanim ta odezwała się w końcu.
– Wnuczki moje – odezwała się w
końcu stara kobieta. – Po tym wszystkim, co mi tu rzekłyście, pewna jestem, że
lasy nasze nawiedziła Leśna Żmija. Królowa wszelkiego stworzenia, co pełza po
lasach i kniejach. Coś musiało się wydarzyć, co Matce Żmii bardzo się nie
spodobało i o gniew ją przyprawiło, skoro dostępu do wszelkich skarbów lasu nam
zabroniła. Wyschły zioła, zgniły jagody, uschły jabłonie, a i pszczoły
pewnikiem się wyniosły.
– Co zatem robić babko?! –
wykrzyknęła najmłodsza siostra. – I co z bratem naszym?
– Moja kochana, brata waszego,
skoro nie wrócił do was, Pani Żmija upatrzyła sobie zapewne na męża i tak łatwo
go nie wypuści, chyba, że uda nam się ja przebłagać. Musicie wiedzieć bowiem,
że jest to możliwe, ale wielkiej tu trzeba odwagi i sprytu. A i uważać trzeba
wielce, coby się Żmijowej Królowej bardziej jeszcze nie narazić. Weźcie zatem
te trzy zioła, które przygotowałam, zaplećcie z nich wianki i na włosy
załóżcie. To was chronić będzie przed klątwami i pozwoli do domu wrócić, gdyby
jednak sił wam nie starczyło, żeby ze żmiją się zmierzyć.
Następnie wróćcie do lasu, w
miejsce, gdzie widziałyście żmiję i poczekajcie, a na pewno znowu się przed
wami pokaże. Wtedy zapytajcie, czymże ją uraziliśmy i przeproście grzecznie za
wszelkie niegodziwości, jakie z naszej strony las mógł zaznać.
Tak, jak poradziła babka, tak
zrobiły trzy siostry. Zaplotły wianki i wróciły na polanę.
Usiadły na pniu leszczyny
pokrytej jemiołą i czekają.
I oto słońce już chyli się ku zachodowi,
kiedy słyszą nagle szmer wśród wysokich traw i wypełza przed nimi wielka
zielono-brązowa żmija ze złotą koroną na głowie. Patrzy na nie świecącymi
oczami i syczy.
Siostry przelękły się wielce, ale
zgodnie z radą babki, żmii się kłaniają i spuszczają oczy. Przepraszają za
wszelkie niegodziwości, które nieświadomie wyrządzić mogły, a na koniec pytają
o brata i ze łzami błagają Żmijową Królową, żeby wrócić mu z nimi do domu
pozwoliła.
Po tych przemowach dziewczęta
opadły na kolana i opuściły głowy. Na jasnych włosach wonne wianki, z oczu
kapią słone łzy i ziemię zraszają, tak smutno zrobiło się siostrom od lęku i
żalu, że może naprawdę skrzywdziły las.
I nagle słyszą, jak żmija
przemawia do nich syczącym, a jednak ludzkim głosem:
– Widzdzdzę, że ktośśś dał wammm
ochronę i dobrą radę. Słyszszszę, że żżżal waszszsz szszszczery, chociażżż winy
ssswojej nie rozzzumiecie. Powiemmm wammm więc, cóżeśśście uczynili, ludzdzdzie
i jak krzrzrzywdę naprawić.
I żmija powiedziała, jak to las
poskarżył się, że ludzie zabierają mu tyle leśnych bogactw, że nie starcza dla
zwierząt i ptaków. Że zabierają więcej niż sami potrzebują, a potem wyrzucają
to, z czego nie skorzystają. I jak przybyła, żeby dać ludziom nauczkę i zabrać
im wszystkie skarby lasu, skoro nie potrafili rozsądnie z nich korzystać. Na
koniec powiedziała też siostrom, że brat ich uwięziony w dziupli dzikich
pszczół, siedzi na drzewie niedaleko polany.
Na koniec rzekła siostrom Królowa
Żmijowa, widząc jak coraz większymi zalewają się łzami:
– Nie płaczczczcie. Widzdzdzę
przecieżżż, żżże nieśśświadoma waszszsza wina była. Uwolnię waszszszego brata i
oddam wammm skarby lasssu, ale zawrzemy układ.
Od tego dnia, zanim wejdziecie do
lasu, pokłonicie się mi i poprosicie o zgodę. A kiedy będziecie chcieli narąbać
drewna na opał, pocałujcie najpierw drzewo i przeprosicie za zadane rany i
podziękujecie, że pomaga wam przetrwać. Przekażcie ten nakaz swoim sąsiadom i
rodzinom, swoim dzieciom, wnukom i prawnukom, niechaj pamiętają, że póki będą
posłuszni naszej umowie, póty las będzie im przyjazny i ja będę łaskawa.
Krzywdy wam zrobić nie damy. Jednak jeśli kiedykolwiek, ktoś naruszy nakaz
odbiorę wam wszystkie dobra, jakie z lasu czerpiecie. I przyjdzie wam zamarznąć
na pierwszym lepszym mrozie i z głodu zemrzeć, gdy plony będą słabe, a
zwierzęta zdechną w zagrodach.
Brat wasz wróci do domu, ale jego
ręka na zawsze zmieni się w drewno. Będzie wam to przypominało o naszej umowie.
I żmija odpełzła w gęstą trawę.
Siostry biegiem wróciły do domu,
bo zmrok już zapadał. Opowiedziały wszystko babce i ojcu. A ci opowiedzieli
sąsiadom. Początkowo nikt nie chciał im wierzyć, ale kiedy następnego dnia syn
gospodarza wrócił do domu z drewnianą ręką, wszyscy przelękli się nie na żarty
i obiecali umowy dotrzymać.
Opowieść sióstr rozniosła się po
wsiach Słowiańszczyzny i odtąd ludy słowiańskie przed wejściem do lasu proszę
Królową Żmiję o pozwolenie i nikt bez słów podziękowania do lasu chodzić się
nie ośmiela.
5 komentarzy:
Piękna opowieść. Zachowam ją. Pozdrawiam!
Cieszę się:)
Zamieszczam je na blogu właśnie po to, żeby nie odeszły w zapomnienie. Szkoda by było, żeby przepadły. To w końcu nasza kultura, to, co nam zostało z zamierzchłych czasów prasłowiańskich.
Pozdrawiam również ciepło!
Bardzo pouczająca opowieść, tchnie z niej słowiańska melodia o poszanowaniu Natury. Już sobie zapisałam i na pewno wykorzystam, wpierw jednak muszę dobrze obmyślić post, co by miał ręce i nogi.
Żmija czy tak ogólnie - wąż, był w wielu kulturach symbolem komunikacji pomiędzy światem ludzi a bogów. Pytia wieszcząc ludziom wiedzę zapisaną w gwiazdach, korzystała z podpowiedzi Wielkiego Pytona (stąd jej miano). Wąż był także narzędziem uzdrawiania (do dzisiaj zresztą jad najbardziej zabójczych gatunków, pozwala ratować życie ofiar ukąszenia, ale nie tylko). O roli węża - wiedzieli patriarchowie ST oraz Starożytne Cywilizacje. Najbardziej znana opowieść, to ta o Mojżeszu uzdrawiającym swój lud za pomocą węża zawieszonego na wielkim palu. To przecież "laska Eskulapa".
Ale w naszej erze, wąż nagle stał się wrogiem człowieka. Dawne kulty matriarchalne, które posługiwały się symboliką węża, uznano za szatańskie. Wszyscy ci święci zabijający na ikonach smoki (węże) to właśnie pozostałość po uśmiercaniu dawnego kultu oraz jej obrończyń (przedstawicielek). Ale ja wierzę, że Prawda w końcu wyjdzie na jaw. :) Raz jeszcze, dzięki za te piękne teksty, są niezwykle ciekawe i inspirujące. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
A ja dziękuję Ci Basiu, za interesujące uzupełnienia tych legend, które wkładasz w swoje komentarze:)
Mam pewien plan, złożenia z nich niby-książki, którą zrobię ręcznie oczywiście. Jeśli pozwolisz, to po każdej legendzie dodam szczyptę wiedzy z Twoich komentarzy.
Pozdrowienia ciepłe!
Nie mam nic przeciwko, po to przecież to piszę... :)
Pozdrawiam :)
Prześlij komentarz