Gustav Klimt
Legenda o trzech królestwach
Za trzydziewiątą górą i
trzydziewiątą rzeką było sobie królestwo ludzi, które nazywano Jawią.
W Jawii panowała królowa –
wojownicza Damroka – pani losu i groźnego fatum. Walczyła dzielnie na licznych
wyprawach, mieczem wykutym przez najlepszych kowali jej świata.
Wrogowie padali jak muchy pod
uderzeniami potężnego ostrza, kiedy Damroka w płaszczu utkanym z pięciu wichrów
wzniecała pożary błyskawicami ognia.
Za trzydziewiątą doliną i
trzydziewiątym lasem było sobie królestwo bogów, które nazywano Prawią.
Powiadają w wioskach, że w
najgłębszej głuszy starych puszcz tej krainy rośnie Cud-Drzewo. W jego
gałęziach gnieździ się siedem ptaków, a u jego pnia rośnie dziewięć traw.
Jeśli usiądziesz w jego cieniu i
wyobrazisz sobie coś, czego pragniesz najbardziej, to, jeśli zaśpiewa w tobie
pradawna krew przodków, wszystko stanie się wedle twego słowa.
Za trzydziewiątą przepaścią i
trzydziewiątym morzem było sobie królestwo duchów, które nazywano Nawią.
Po pustkowiach tej krainy snuły
się wspomnienia przodków i cienie śmiałków, którzy postanowili przekroczyć
granicę zakazanych rewirów. To było najmroczniejsze miejsce w całym
wszechświecie. Podświat, w którym królował mrok i ciemność i nawet gwiazdy nie
rozświetlały jej swym blaskiem. Tu kryły się największe tajemnice wszechświata
pilnie strzeżone przez skarlałe stworzenia.
Mieszkańcy wszystkich trzech
królestw żyli obok siebie, przedzieleni jedynie niewidzialną zasłoną, w której
gdzieniegdzie przetarły się dziury-przejścia. Jednak wędrówka miedzy światami
była zakazana dla wszystkich. Pilnie strzegł wrót trzygłowy smok Trojan,
którego wielkie paszcze ziały śmiercionośnym ogniem, który spalał na miejscu
każdego, kogo dosięgnął. Jedynym stworzeniem, które swobodnie przemieszczać się
mogło między wymiarami był Gamajun – wieszczy ptak o głowie kobiety, który
przepowiadał przyszłość. Rozmawiał z ludźmi, bogami i duchami, znał mowę
zwierząt i roślin. Znał przeznaczenie każdej żyjącej w trzech światach istoty.
Jednak rzadko dzielił się swoją wiedzą.
Pewnego dnia w królestwie Jawii
królowa Damroka przechadzała się brzegiem morza. I wtedy zobaczyła Alkonosta.
Piękne stworzenie o ciele ptaka i głowie pięknej kobiety. Królowa w przerażeniu
zatkała szybko uszy dłońmi. Alkonost bowiem, ma taki głos, że kiedy się go raz
usłyszy, staje się on jedyną rzeczą, której pragnie się odtąd słuchać. I
chociaż Alkonosty były stworzeniami przynoszącymi szczęście, w przeciwieństwie
do złowrogich Sirin, z którymi często je mylono, to jednak nie miały wpływu na
niezbyt fortunną moc swojego głosu.
Alkonost składał właśnie jaja,
które następnie turlał do morza.
„Zaraz będziemy mieli sztorm” –
pomyślała Damroka. – „A moje statki na morzu!”
Wiadomo bowiem wszem i wobec, że
kiedy jaja Alkonosta pękają, zrywa się straszliwa burza, a morze staje się
nieposkromione.
„Muszę wyruszyć na pomoc! Trzeba
zawrócić flotę!” – królowa czym prędzej zawróciła do zamku. Zwołała ludzi i
razem z nimi na rączym koniu pogalopowała do portu. Wszyscy rozumieli
zagrożenie. Alkonosty znosiły jaja niezwykle rzadko w tych stronach, ale kiedy
już to robiły, nie należało ich lekceważyć.
Statek wypłynął w morze z
alarmową chorągwią na maszcie. Królowa, stojąc na dziobie z rozwianymi włosami,
w trzepoczącym płaszczu, wyglądała jak sama bogini burz. Nie zdołali jednak
odpłynąć daleko, kiedy potężny wicher zaczął rzucać okrętem na wszystkie strony
świata, jak małą łupinką orzecha. Damroka krzyczała, próbując przebić się przez
potężne wycie, ale w ryku huraganu nikt jej nie słyszał. Nawet Ci, którzy
ginęli zalewani potężnymi falami morskiej wody. Damroka patrzyła na śmierć
swoich ludzi i narastała w niej rozpacz i gniew. Na bogów i przodków, na
wichry, morza i wszystkie Alkonosty świata. W jej sercu kiełkowała chęć zemsty.
Za krzywdę jej ludzi. Bowiem Damroka nade wszystko ceniła sobie swoich
wojowników i gotowa była skoczyć za nimi w ogień piekielny, gdyby zaszła taka
potrzeba.
Minęło 40 długich godzin, zanim
morze uspokoiło się na tyle, że królowa, z garstką ocalałych ludzi mogła wrócić
do brzegu w marnej łódeczce. Połamany statek poszedł na dno, jak i pozostałe
okręty królewskiej floty.
Damroka ponuro spojrzała na to,
co jej pozostało, na wykończonych ludzi i kilka drewnianych desek, unoszących
się na falach. Szybkim krokiem poszła do zamku. Tam zamknęła się w swojej
komnacie i przez 20 dni i 20 nocy nie wychodziła z niej, nabierając sił.
21 dnia otworzyły się ciężkie
drzwi komnaty królowej. Stanęła w nich wysoka postać kobiety o długich
płomiennych włosach, przywdzianej w ciężki płaszcz utkany z pięciu wichrów, z
mieczem u pasa i nożem za cholewą wysokiego buta.
Damroka Ponura ruszyła do stajni,
gdzie osiodłała najlepszego konia i wyruszyła przed siebie. Nikt nie wiedział,
dokąd zmierza, ponieważ nie odezwała się ani słowem. Ale też nikt nie pytał.
Nikt się nie ośmielił. Poddani uciekali na boki widząc ponurą postać, gnającą
na czarnym rumaku.
Tylko Damroka wiedziała dokąd
zmierza. Jako Pani losu i groźnego fatum, potrafiła słuchać wieszczącego ptaka
Gamajuna o czarnych jak najczarniejsza noc skrzydłach. Wezwała go, kiedy
siedziała sama, zamknięta w komnacie. Nadleciał pewnej nocy i wyszeptał jej
wskazówki, jak dotrzeć do wrót Prawii i Nawii – królestw bogów i duchów. Tam
bowiem, według wszelkiego prawdopodobieństwa trafić musieli jej wojownicy
zgubieni przez śmiercionośną burzę.
Damroka przeżyła wiele w czasie
swojej wędrówki. Przez 40 lat szukała próbowała przedostać się przez wrota
rozmieszczone w różnych miejscach królestwa Jawii. Jej włosy i płaszcz spalone
już były niemal do cna przez paskudny ogień smoka Trojana. Ogorzała skóra,
wytarte buty, szaty, jak łachmany, wiszące na wychudzonym ciele – nikt w tej
dziwnej, postarzałej kobiecie nie poznałby dawnej królowej Damroki. Jednak ona
nie poddawała się, a jej oczy nadal płonęły ogniem życia.
I oto po 40 latach Damroce dane
było wreszcie przejść niezauważoną przez przejście do świata równoległego. Nie
wiedziała, gdzie trafi, bo już nie rozróżniała wrót, jak kiedyś. Jej umysł,
zamroczony uporem dostrzegał tylko jeden cel – przejść, przejść na drugą
stronę.
Kiedy wreszcie się tam znalazła,
zobaczyła przedziwną polanę porośniętą modrą trawą. Na środku polany rosło
Cud-Drzewo, a w jego koronie trzepotały skrzydłami ptaki. Damroka usiadła
wycieńczona pod rozłożystymi gałęziami i oparła głowę o pień. Wokół niej
szumiało kojąco dziewięć traw. Królowej zdawało się, że zasnęła, bo kiedy się
ocknęła nie pamiętała, jak się tu znalazła. Wszystko wydawało jej się takie
samo, ale jednak inne. I nagle poczuła, że coś drgnęło w jej sercu. Coś, co
porwało ją z miejsca i nie pozwoliło zostać tu dłużej. Tylko, że… już nie
pamiętała, co to było. Jednak musiała stąd odejść. Coś gnało ją dalej i dalej,
i dalej…
I wtedy otworzyły się przed nią
kolejne wrota. Damroka, jak we śnie przeszła przez majaczącą w powietrzu
zasłonę i nagle znalazła się na ciemnych pustkowiach. Jakieś postaci ocierały
się o nią i szeptały do ucha dziwne słowa, których nie rozumiała. Opowiadały o
królestwie, którego nie znała. Powtarzały imię, którego nigdy nie słyszała.
Damroka… Damroka… Damro… Dam… Da…
Ich głos zanikał w ciemnościach.
Wynędzniała kobieta nie słyszała
już prawie nic i prawie nic już nie widziała. Jednak przelatujący nad nią
Gamajun – posłaniec bogów przysiadł na jej wychudzonym ramieniu i wyśpiewał do
ucha pieśń bogów. Pieśń Przypomnienia.
I oto rozbłysły oczy dumnej
królowej. I oto wśród snujących się cieni rozpoznała swoich wojowników. I oto
gromkim głosem zawołała do nich – Ona, Królowa Losu i Groźnego Fatum!
I zatrzymały się cienie w swej
wędrówce. I podchodzić zaczęły do tej wysokiej Pani i słuchać jej słów. A
mówiła o czasie swej wędrówki. O palącym słońcu i wilgotnym deszczu, o
cierniach i kamieniach, o piaskach i puszczach. O płomieniach smoka Trojana i
śmierci wiernego rumaka.
I oto poszły duchy wojowników
znowu za swoją królową.
Niektórzy powiadają, że
wyprowadziła ich z krainy Nawii, przeszli przez Prawię, Królestwo bogów i po 40
dniach dotarli do Jawii, gdzie żyją dotąd, gdyż nikt dwa razy nie przekracza
granic światów równoległych.
Inni zaś twierdzą, że bogowie,
widząc odwagę Damroki i jej wytrwałość pozwolili jej wojownikom wrócić do
Jawii, ale sama Damroka na zawsze musiała już zostać w krainie cieni. Bogowie
bowiem, za każdy czyn będący pogwałceniem ich zasad żądają wysokiej zapłaty.
Są i tacy, którzy uważąją, że to
zbyt optymistyczne zakończenia i w rzeczywistości Damroka błąka się po dziś
dzień w krainie cieni, nie mogąc sobie przypomnieć, dlaczego się tu znalazła,
gdyż Modra Trawa Zapomnienia z królestwa Prawii zaćmiła jej umysł
nieodwracalnie.
I ciągle nasłuchuje głosów, w
nadziei, że któryś powie jej prawdę. Ale niestety, słyszy tylko dziwne imię:
Damroka… Damroka… Damro… Dam… Da…
6 komentarzy:
Kolejna piękna opowieść, ale mnie bardziej ciekawi "źródło". Zdradzisz je w końcu?
Ps. a co do czarnego ptaka. Czy wiesz, że w wielu mitologiach świata, np. greckiej, nordyckiej a teraz widzę, że i w słowiańskiej, czarne ptaki (kruki lub wrony), podobnież jak węże, pełniły w lunarnym kulcie funckję medium (widzącego oka) dla kapłanek-wieszczek? Wiązało się z tym jeszcze parę innych detali, np. wierzba, jemioła, pies (suka Hekate). Mit o czarnym kruku, który wpierw był biały-wieszczy, wziął się z przejęcia przez Hellenów matriarchalnych obrzędów. Ciekawa jest jednak wzmianka o smoku Trojanie. Dziw nad dziwy, że wieszczący czarny kruk wiążę się z opowieściami nt. Boreasza i ludu Hiperborejskiego oraz z jaskinią na górze Hajmos, gdzie ponoć była kryjówka potwora Tyfona. Niby tak oddalone od siebie mity, ale także w mitologii mezopotamskiej mamy do czynienia z sekretnym przejściem do zaświatów, które również, jak w Grecji np. (Cerber), strzeże powtór. Jak dla mnie, zbyt wiele tych podobieństw. Mityczne Drzewo Życia (Axis Mundi), mowa o nim zarówno w Kabale jak i w słowiańskich czy skandynawskich podaniach.
Ps2. Naprawdę będę dźwięczna za podanie źródła opowieści. Bardzo przyjemnie się je czyta, widać od razu wiele ciekawych symboli.
Pozdrawiam :))
Witaj Basiu,
Ciekawe bardzo te podobieństwa, o których piszesz. Oczywiście znam mitologię grecką, jako tako nordycką, bo dopiero od niedawna zaczęłam się nią bliżej interesować, ale już np. o mezopotamskiej nie wiem nic:)
Wygląda na to, że mitologie wszystkich kultur są niezwykle podobne i chyba dziwne by było, gdyby to był przypadek.
Tak się złożyło, że kilka dni temu dyskutowałyśmy ze znajomymi na temat obecności syren w różnorodnych kulturach. Wyszło nam na to, że syreny w takiej, czy innej postaci, jako pół kobiety wabiące głosem mężczyzn występują w zasadzie w każdej kulturze, na całym świecie. Czy to jako Siriny lub Alkonosty - w mitologii słowiańskiej, czy to jako Lorelei w germańskiej, czy yawkyawk u Aborygenów, czy też japońska Ningyo, płacząca perłami.
Rozmawiałyśmy akurat o syrenach, ale pewnie takich zbieżności jest całe mnóstwo, jak choćby czarny ptak wieszczy, o którym piszesz.
Legendy, które zamieszczam teraz na blogu zebrałam jeszcze za czasów studiów, kiedy zaczęłam się interesować tematem kobiet w mitologii słowiańskiej. Ponieważ, jak już pisałam wcześniej, zaczęłam ostatnio przeglądać swoje papierzyska, znalazłam także notatki z legendami. To opowieści ustne, które spisałam z rozmów ze znajomymi z Ukrainy, a oni z kolei znają je od swoich dziadków i babć, a czasami innej rodziny:)
Zamierzchłe czasy...
Szczerze mówiąc, kiedy je teraz czytam i przypominam sobie tamte czasy, to mam wrażenie, że było to bardzo, bardzo dawno temu. Nawet żałuję, że bardziej wtedy nie korzystałam z takich znajomości, ale cóż... wtedy myślałam inaczej niż teraz i nie sądziłam nawet, że jeszcze kiedyś wrócę do tych zapisków i będę chciała mieć ich więcej:)
Ok, to teraz przynajmniej rozumiem dlaczego nie podajesz żadnego tytułu. Zazdroszczę ci, że miałaś taką sposobność. Ja być może niedługo będę miała taką, gdyż za kilka dni jadę do Starego Boru. Tym razem pobędę tam co najmniej do wiosny, Azja i Antypody dopiero w nast. kolejce. Także umieszczaj takie legendy ile dusza zapragnie, przynajmniej jedna czytelniczka się znajdzie na pewno. Zastanawiałam się nawet czy nie prosić cię o możliwość zacytowaia tych opowieści u mnie na Minosie, mogłabym np. wpleść je w jakąś notkę o mit. słowiańskiej. Warto je zachować i przekazywać dalej, co ty na to?
Pozdrawiam serdecznie :)
Basiu, to super pomysł!
Szkoda by było, żeby przepadły, tym bardziej, że ludzie, którzy je opowiadali juz pewnie nie żyją. Może nie wszyscy, ale część na pewno...
Legendy będę zamieszczać stopniowo, bo musze je przepisywać do komputera:) Wszystko mam na kartkach.
Jeśli, będąc w Starym Borze usłyszysz od Riny jakąś ciekawą opowieść, pisz o niej, proszę. Postanowiłam zebrac to wszystko jakoś do kupy. Szkoda mi, żeby takie opowieści przepadły na zawsze, skoro możemy jeszcze je uchronić przed zapomnieniem. Nawet jesli chociaż jedna osoba będzie je czytała, to i tak ma to sens, bo zawsze będzie żył ktoś, kto je ma w pamięci, zatem i one nie odejdą.
Zatem cytuj je gdzie tylko sobie zażyczysz i wplataj je w swoje wypowiedzi na Wookies i Minosie. Może niejedna mądra myśl i skojarzenie jeszcze się z nich wysnuje i w ten sposób będą ciągle żyły:-)
To cudowne, że jedziesz do Boru na tak długo:) Oczywiście zima w lesnej chacie na pewno nie będzie należała do łatwych, ale zapewne życie tam przez tyle miesięcy wiele dobrego Ci przyniesie, czego serdecznie Ci życzę!
Uściski!
Że nas zasypie to pewne na bank, tam zima przychodzi szybko i trzyma długo, ale przynajmniej, nie tak jak w PL, nie jest przez nikogo "sterowana". Na pewno będzie trudno, ale już nie mogę się doczekać na te poranne czynności, które jako żywo budzą w człowieku pierwotną pamięć przodków. Nabieranie wody z najprawdziwszej studni, dojenie własnego bydełka... o internet jednak się nie martwię, bo mam na wyjazdy zakupiony bezprzewodowy, satelitarny, gorzej będzie z prądem, komp trzeba będzie ładować tylko w oznaczone dni i godziny, dzięki agregatom. ^^ Będzie się działo.
A co do tych bajań, spisuj je na bieżąco i jak tylko będziesz miała czas wstawiaj na bloga. Na pewno też, gdybyś miała coś większego, nie będę miała nic przeciw jak wrzucisz na maila. Z tym moim mailem to przynajmniej jeśli człek chroni się od zwierzeń, raczej bezpiecznie, bo czego tak się mogą od nas ludki dowiedzieć? Jedynie zapomnianę prawdę dziejową. Zresztą pozmieniałam hasła, zabezpieczenia, luzik.
Raz jeszcze dzięki za zgodę na przetwarzanie, na pewno skorzystam, pracuję obecnie nad ciekawym materiałem, czytam też dużo powiązanej ze wschodnio-słowiańską, mitologię fińską, cudo, po prostu cud-miód pełen wór odniesień i powiązań. Np. Kolejna wersja o Potopie. Ha! Ale o tym innym razem na Minosie.
Pozdrawiam ciepło :)
Nie mogę się już doczekać Twoich artykułów na ten temat:) Bardzo interesują mnie powiązania między kulturą skandynawską a słowiańską. W sumie jesteśmy sąsiadami;) Postanowiłam głębiej się w obie te kultury zanurzyć. Będę więc wdzięczna również za każdą poleconą w tym temacie książkę, gdybyś trafiła na coś godnego zainteresowania.
W filmie nad którym pracowałam całe lato te właśnie wierzenia są bardzo wymieszane, w świecie tam przedstawionym nie stanowią odrębnych kultur, a jedną. Podobnie jak język bohaterów, który jest zbudowany z kilku języków słowiańskich i europejskich.
Życzę Ci dużo, dużo dobrych chwil u Riny, poczucia związku z Ziemią i całą naturą, nawet, jak będzie ciężko zimową porą, to i tak na pewno będzie magicznie, kiedy pomyśli się o tym, że tkwi się w środku dzikiej puszczy, niemal jak w zamierzchłych czasach, albo jakiejś słowiańskiej baśni:-)
Ja zaś, spisuję legendy i będę je podrzucać w taki czy inny sposób:) Niech ludzie czytają, przynajmniej w tak ocalone zostaną od zapomnienia:)
Również pozdrawiam ciepło!
Prześlij komentarz