poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Z tłumaczeń...

Dzisiaj cytat.
Z tłumaczeń, które ostatnio robię.
Bo przywołał jakąś nostalgię... bo przypomniał coś dawnego... 
Bo po prostu go polubiłam.


„Szli brzegiem rzeki. Miasto zostało daleko w tyle (…). Czasami powiewał wiatr i znikał, jakby nie chciało mu się wiać; liściom nie chciało się szeleścić i szumieć; kutrom też nie chciało się ruszać i drzemały przywiązane do pali.

Tylko gwiazdom chciało się świecić i one mrugały i migotały, i wzywały podążającą w dal ludzkość; a rzece chciało się płynąć i płynęła, odbijając gwiazdy, z którymi igrała, lekko przerzucając światełka z jednej fali na drugą. Woda nie podążała ku gwiazdom, ponieważ one były w niej, a rzekom to wystarczy; tylko człowiekowi mało tych gwiazd, które żyją w nim, zatem szuka i zawsze będzie szukał, jeszcze innych. 
Rzeka płynęła. Czasami plusnęła w niej jakaś ryba; jeden raz, cicho, po falach prześliznęła się łódka; widocznie jeszcze ktoś nie spał, ale ten ktoś był sam i powierzał swoje myśli łódce i rzece, które odpowiadały mu po swojemu, a on rozumiał ich język w taki sposób, w jaki każdy człowiek może zrozumieć język rzeki, język drzew, język gwiazd; wystarczy, że sobie przypomni, że i rzeka, i drzewa, i gwiazdy są z tej samej materii, z której powstał on sam i tak samo istnieją w czasie. 
Ale czy można pojąć język czasu? (...)"

(Władimir Michajłow, "Dzień, wieczór, noc, ranek", 1968)

2 komentarze:

B. Silver pisze...

Ja już dawno żyję poza nim, choć opływa mnie w koło. Dlatego zgadzam się, że można pojąć czas. On tak naprawdę, tak jak pojmuje go "homo sapiens", nie istnieje. Ludzie mylą wymiarowość wszechświata, sekwencje, rozbrzmiewające w sferach akordy, z czasem, bo oceniają kosmos podług siebie. Mają datę ważności, a więc wszystko je ma - takie jest ich rozumowanie. W pewnym sensie, może i tak, ale wcale nie dlatego, że to działa "czas". To jak łagodne falowanie rzeki, która płynie wciąż przed siebie. Wszyscy jesteśmy jej częścią. Ale czy będzie jakiś koniec? czy był w ogóle początek? A jak to sprawdzić? Przecież nie na podstawie danych astronomów (to takie samo gdybanie jak wróżenie z fusów czy spekulacje teologiczno-mityczne). Według mnie wszystko jest wieczne, wszystko tworzy się na nowo a zmarszczki które powstają pomiędzy jakimiś ważnymi punktami, omylnie nazywamy końcem lub początkiem.
Czas - może to owe zjawisko jest właśnie tym Absolutem, którego wszyscy szukają? Nikt go nie widzi, ale wszyscy wyczuwają. Jest nieskończony, jest tym samym co atom który nas stworzył. I może nie bez powodu każdy z nas bezskutecznie próbuje zrozumieć siebie... skoro Absolut jest niczym atom, po prostu jest, to skąd pewność że jakikolwiek sens, jakieś rozumne, osobowe znaczenie istnieje? Może... a morze jest głębokie i szerokie. Tyle pytań... ;)

Piękny cytat, Rosjanie potrafią w niezwykły sposób opisywać nienazwane. Pozdrawiam serdecznie z okolic Góry Diogenesa w pd-zach. Australii ^^ :) :****

IwoX pisze...

Basiu, dziękuje za piękny komentarz:) To co wyraziłaś w slowach, to to, co gdzieś tam kołacze się w rzece moich myśli... I tak leniwie sobie płynie i płynie, i płynie...

Mam nadzieję, że w okolicach Góry Diogenesa jest pięknie i że czujesz sie tam dobrze:)
Uściski*)