" (...) Myśli rozpływały się,
zmieniały się w senne marzenia, w czerwony pół majak. Już nie siedział w
wygodnym fotelu, nie patrzył na ekran, na którym w centrum kuli zamarła
kapsuła; był teraz jedną z tych sylwetek, obok których przesuwał się, nie
zauważając ich, sondujący przyrząd.
Był myślącą istotą, osobliwą istotą,
skręcał się z bólu, żyjąc poza swoim światem. Wokół rozpościerał się
nieskończony wszechświat, miliardy lat świetlnych czarnej pustki z ziarnkami
zawieszonych w niej ciał niebieskich. Ta pustka była obca i skupiska gwiazd
również. To nie był jego świat, ze swojego został wyrwany eksplozją; nastąpiła
katastrofa, a on znalazł się w gardzieli potwornego wybuchu czasu i
przestrzeni.
I teraz jest cudzoziemcem w nieznanym kraju, ślepcem w świecie
kolorów, beznogim na szlaku, bezrękim w wodzie. Jednak nie tonął, nawet tego
nie mógł; to nie był jego świat; nie było tutaj przestrzeni dla życia, nie było
też możliwości śmierci, bowiem i życie i śmierć były przywilejami istot z tego
świata, a on do nich nie należał. Mknął przez obcy wszechświat, nie dotykając
go, był mu przeznaczony na wieczność, całkowicie przy tym odizolowany od właściwości jego
przedmiotów i mieszkańców – samotność równa nieskończoności. Smutek
męczył go – beznadziejny, niepomiernie wielki; najbardziej ludzkie z ludzkich
uczuć."
(Sergiej Sniegow, "Skok nad przepaścią", 1981)
2 komentarze:
W pewien sposób każdy z nas odczuwa taki smutek ... stąd bierze się niedopasowanie wielu do otaczającego świata; wieczne wyalienowanie, poczucie, że nikt nas nie rozumie i nie potrafi zrozumieć. W końcu gdy przyrównać neurony mózgu do struktury wszechświata, są ze sobą identyczne, różnią się tylko w skali. Jesteśmy bowiem tym samym.
Kolejny intrygujący cytat, muszę zapoznać się z tym autorem, ach ta dobra, klasyczna sf rosyjskiej szkoły, ale nie tylko. Ostatnio sięgam po stare teksty Lema, jeszcze z lat 50. Dzisiejsza fantastyka często jest zbyt "teraźniejsza" jak na mój gust. A przecież powinna wyprzedzać nasze czasy, dziwne zjawisko. A może czas płynie do tyłu? I to co dawniej, jest bardziej fantastyczne niż to co jutro? Mniejsza o to, bo znowu się zapędzę w kozi róg. Dzięki za próbkę tłumaczenia. Czyta się wspaniale, można samemu dopowiedzieć sobie początek i koniec.
Pozdrawiam cieplutko, :) :**
Basiu Kochana, zawędrowana gdzieś tam na bezdrożach Australii:)
Udało Ci się dokładnie wyrazić to, czego nie mogła wyłuskać ze swoich myśli. Tłumaczę obecnie klasyczne opowiadania rosyjskiej sf, takie z lat 70-tych, 60-tych i cały czas zastanawiałam się, co w nich jest takiego, co tak bardzo jest niezwykłe, i co tak je odróżnia od współczesnych opowiadań z kręgu fantastyki. Odpowiedź kołotała mi się gdzieś tuż tuż, ale nie mogłam jej uchwycić.
I oto Twój komentarz rozjaśnił mi w głowie:-) Masz całkowitą rację, Basiu - dzisiejsza fantastyka nie wyprzedza swoich czasów tak, jak robiła to ta stara dobra klasyka.
Te "stare" opowiadania są czasami jak ożywcze źródła w upalny dzień. Są w nich pomysły, które nawet dzisiaj zaskakują; są oczywiście i takie, które wydają się śmieszne z perspektywy dzisiejszego czasu, jednak kiedy człowiek uświadomi sobie, jak dawno i w jakich powstały, to jednak zadziwiają stopniem wyprzedzania swoich czasów.
I to jest to, czego brakuje dzisiaj. Niby są opowiadania dziejące się w dalekiej przyszłości, ale to wszystko zdaje się takie jednak... zbyt "teraźniejsze", jak trafnie to określiłaś...
Przemierzam zatem ostatnio niezmierzone przestrzenie i czasowe zawirowania. Wędruję po obcych planetach, zastanawiam się nad uczuciami, przemijaniem i trwaniem... i tak sobie myślę, jakże to niezwykłe, że nawet tu i teraz, żyjąc na tej samej planecie, funkcjonujemy w tak różnym czasie. Kiedy ja jestem dzisiaj, ktoś po drugiej stronie globu jest już jutro, a ktoś jest jeszcze wczoraj...
Uściski przeogromne i moc dobrych myśli zza czasu i przestrzeni!
Prześlij komentarz