"Kupuj sobie, na co tylko masz ochotę, pod warunkiem, że cię na to stać. Ferrari, cygara po trzydzieści dolców za sztukę, noże
golok... proszę bardzo. Używaj ich i ciesz się nimi, ile dusza zapragnie, ale nie przywiązuj się do nich. Gdyby pewnego dnia twój dom stanął w ogniu, to choćbyś nie wiadomo jak kochał swoje rzeczy, wyjdź z niego, nie czując przymusu, aby po nie wracać. Niech się spalą. Stało się - koniec. Jasne, że niektórych przedmiotów będzie ci brakować, ale nie zapominaj, że
to są tylko rzeczy. Nie oglądaj się za siebie."
"(...) budowanie życia na przedmiotach bywa niebezpieczne. No bo prędzej czy później wszystko się zużywa albo rozpada, prawda? Coś pęknie, zagubi się, albo zostanie skradzione, nieważne zresztą. Czujesz się wtedy jak wydrążony w środku, albo jakby ci ktoś odrąbał rękę lub nogę. Ale to tylko rzeczy! Czy to nie głupie - inwestować w nie tak wiele z siebie? (...). Można je kochać i pielęgnować, lecz trzeba być gotowym żyć bez nich. A jeśli nie jesteś gotowy, lepiej w ogóle ich nie kupuj, dzięki temu unikniesz ciężkiej choroby."
(Cytaty z książki: "Kąpiąc lwa" Jonathana Carrolla)
2 komentarze:
Najważniejsza lekcja (wg. mnie, chociaż zetknęłam się już z podobną myślą u różnych autorów i myślicieli) jaką daje nam życie brzmi następująco: Życie polega na stracie. Tracimy nie tylko rzeczy, przedmioty, ale także bliskich nam ludzi, przyjaciół, tracimy także samych siebie, kiedy oddajemy się zgubnym nawykom, kompleksom i troskom, gubimy wartości oraz niszczymy bezpowrotnie nasze otoczenie.
Życie to strata, jednak należy pamiętać, że każdy "nowy początek" rodzi się z jakiegoś końca. Nie może zaistnieć nowe, bez jakiegoś końca. Osobiście uczę się tej twardej lecz pięknej zarazem prawdy każdego dnia, tracąc z samej racji tego, iż mało kto podziela mój punkt widzenia, moje apele, ludzi, którzy wydawali się przyjacielscy. Pozory mogą mylić, w każdą stronę.
Według mnie tylko to, co ulotne, a więc uczucia, wizje, relacje, uniwersalna Prawda, mają znaczenie. Nie wyobrażam sobie, abym mogła się przywiązać do skóry, plastiku czy metalu. Nie mam nawet zegarka. Od dziecka rozpoznaje porę dnia i nocy za pomocą zmysłów, wewn. zegar. Klejnoty nie wprawiają mnie w zachwyt, bo wiem, że to wyrwane Gai trzewia, przez które zawsze rodzi się tylko cierpienie, wyzysk... ale...
Tacy jak my, Iwonko, są już na wymarciu. Dzisiaj pewni ludzie pragną nawet kupczyć "duszą", dla ułudy władzy i pieniądza, sprzedają siebie jak tanie ... i co z tego, że stać ich na 1 klasę? To takie smutne. :/
Pozdrawiam ciepło :*
Oj tak, niestety wszystko to racja. Podobnie jak przedmioty, w naszym życiu różni ludzie pojawiają się w różnych okresach naszej drogi. I może być tak, że i oni odejdą. W różny sposób i z różnych przyczyn... jedni umierają, inni zdradzają, jeszcze inni po prostu rozmywają się gdzieś po drodze.
Takie właśnie jest życie. Pogodzenie się z tym i przyjmowanie tego, jako część natury, daje człowiekowi w jakimś stopniu spokój ducha. Oczywiście, że są rozczarowania, że żal, że smutek, ale... przedmioty przestały mieć dla mnie znaczenie już dawno. Ludzie ciągle jeszcze potrafią działać na moje emocje. Jednak każdego dnia uczę się, że życie to ja i natura. I, tak, jak piszesz, to, co ulotne, abstrakcyjne, to co w nas. To ma znaczenie. Nie to, co namacalne i dające złudne szczęście pieniądze. Te na szczęście nigdy mnie nie zniewoliły. A szlachetne kamienie wolę oglądać w naturze niż na szyi jakiejś wyperfumowanej pseudogwiazdeczki.
Uściski serdeczne!
Prześlij komentarz