wtorek, 22 października 2013

Hipokryzja

Przeczytałam dzisiaj w jakiejś gazecie informację, że zaczynają się protesty przeciwko prawu, które zabrania w Polsce rytualnego uboju zwierząt. Unia Europejska wymaga, aby w każdym kraju ubój rytualny był możliwy. I jeśli Polska się do tego nie dostosuje, to może nawet zostanie na nią nałożona kara.

Szczerze mówiąc nie rozumiem, jak można dopuścić legalnie do takiego okrucieństwa wobec zwierząt. Co to za jakaś wierutna bzdura?!? Co się dzieje w głowach ludzi, którzy w ogóle dyskutują na takie tematy?! Gdzie tutaj zwykła ludzka logika? Bo o ludzkim sercu nawet już nie wspominam.

Z jednej strony walka o ochronę wymierających gatunków, walka o prawa zwierząt, walka o ratowanie zwierząt, a z drugiej prawo, które dopuszcza do ich mordowania???
Tego już w żaden sposób pojąć nie mogę.


poniedziałek, 21 października 2013

To tylko rzeczy...


 
"Kupuj sobie, na co tylko masz ochotę, pod warunkiem, że cię na to stać. Ferrari, cygara po trzydzieści dolców za sztukę, noże golok... proszę bardzo. Używaj ich i ciesz się nimi, ile dusza zapragnie, ale nie przywiązuj się do nich. Gdyby pewnego dnia twój dom stanął w ogniu, to choćbyś nie wiadomo jak kochał swoje rzeczy, wyjdź z niego, nie czując przymusu, aby po nie wracać. Niech się spalą. Stało się  - koniec. Jasne, że niektórych przedmiotów będzie ci brakować, ale nie zapominaj, że to są tylko rzeczy. Nie oglądaj się za siebie."


"(...) budowanie życia na przedmiotach bywa niebezpieczne. No bo prędzej czy później wszystko się zużywa albo rozpada, prawda? Coś pęknie, zagubi się, albo zostanie skradzione, nieważne zresztą. Czujesz się wtedy jak wydrążony w środku, albo jakby ci ktoś odrąbał rękę lub nogę. Ale to tylko rzeczy! Czy to nie głupie - inwestować w nie tak wiele z siebie? (...). Można je kochać i pielęgnować, lecz trzeba być gotowym żyć bez nich. A jeśli nie jesteś gotowy, lepiej w ogóle ich nie kupuj, dzięki temu unikniesz ciężkiej choroby."

(Cytaty z książki: "Kąpiąc lwa" Jonathana Carrolla)

Muzyka Sfer


czwartek, 3 października 2013

Bogini Dana



Opowieść o Danie – Rzece.
 
W dawnych czasach, kiedy ludy słowiańskie wędrowały jeszcze po całej Europie i nie było podziału na państwa, w głębokiej puszczy żyło plemię, które czciło boginię Danę.
Bogini jasna była jak wiosenny poranek, o włosach płowych, falami spływających aż do ziemi. Kiedy przechodziła ścieżką, miejsce to żyzne się stawało i nawilżona ziemia natychmiast rodziła bujną roślinność.
Dana opiekowała się swoimi wyznawcami, którzy postawili jej piękny chram w zaciszu leśnych brzóz.

I stało się tak, że w wiosce tej urodziła się śliczna błękitnooka dziewczynka, o włosach jak len, którą matka, dumna z urodzenia takiej urody dziecka, nazwała imieniem bogini. A nikt dotąd nie ośmielił się tego zrobić. Imiona bogów zakazane były bowiem dla ludzi w tych najdawniejszych czasach. Zbyt zazdrośni byli o nie bogowie, gdyż imiona ich, jak wierzyli nadawały im mocy i boskości, niedosięgłej żadnemu człowiekowi.
Jednak matka pięknego dziecka po kryjomu nawet przed mężem nadała dziewczynce imię Dana, a przed wszystkimi Dimką ją wołała. Wiadomo jednak, że przed bogami nic się nie ukryje. Dziewczynka rosła i piękniała z każdym rokiem.

Pewnego dnia, gdy była już na tyle duża, że sama do chramu w brzozowym zagajniku chodziła ofiary zanosić, spotkała tam, przy jednym z drzew stojącą jasną panią, o nieziemskiej urodzie, oczach, jak dwa jeziora, cerze niczym płatek kwiatu i włosach jak fale strumienia.
Piękna Pani spojrzała na dziewczynkę i rzekła głosem, niczym szemrzący potok mknący po kamieniach:
  Witaj Dano, moja imienniczko – ton kobiety był władczy, chociaż ledwie uchwytny w wietrze szeleszczącym liśćmi.
Dziewczynka bardzo się zdziwiła, ponieważ każdy wołał na nią Dimka i nie wiedziała, że jej prawdziwe imię to Dana.
– Nareszcie się spotkałyśmy – mówiła dalej dziwna Pani. – Tylko ja i ty. Oko w oko. Wiedz zatem, że spotkałaś właśnie swoje przeznaczenie. Nie jestem ludziom nieprzychylna, wręcz przeciwnie, jednak są pewne granice tolerancji. Matka twoja, twierdząc, że dorównujesz mi urodą nadała Ci moje imię. Nietykalne do tej pory i święte. Imię, którego żadna śmiertelniczka nie jest godna nosić. Ponieważ twoja matka okazała się tak dumna, poniesiesz za to karę. Od dnia dzisiejszego z każdym rokiem będziesz coraz brzydsza, tak, że nikt już nigdy nie ośmieli się porównać twojej urody do mojej. Ba, nawet o tym nie pomyśli, patrząc na twoje nieładne liczko. Przekaż matce, żeby następnym razem bardziej zważała na słowa i czyny. A teraz idź. Nie potrzebuję twoich darów. I nigdy więcej nie pokazuj się w moim chramie.
I piękna Pani rozmyła się gdzieś wśród pni brzóz, jak leśna mgła.
Dimka przestraszyła się i biegiem podążyła do domu. Zastała matkę przy sprzątaniu obory i natychmiast opowiedziała jej, co spotkało ją w lesie. Kobieta zbladła i padłszy na kolana przytuliła mocno córkę do siebie i zalała się łzami.
– Dziecko moje – załkała. – Co ja narobiłam! Co narobiłam! Sprowadziłam na ciebie przekleństwo. Bogini Dana nie przyjęła twojej ofiary, to naprawdę zły znak dla nas.
Niestety na nic były łzy i łkania zrozpaczonej matki. Przekleństwo zostało rzucone i nic już nie było można na to poradzić.

Dimka rzeczywiście z każdym rokiem stawała się coraz brzydsza. Początkowo nikt tego nie zauważał, ale kiedy osiągnęła wiek, w którym pannie za mąż iść wypada i każdy zaczął się bliżej przyglądać młodej dziewczynie, okazało się, że jej wygląd tylko odstręcza ludzi, a nikogo nie przyciąga. I chociaż dobre z niej było dziewczę, obrotne i pracowite, żaden konkurent nigdy nie zapukał do ich chaty.
  Cóżeś narobiła kobieto! – pieklił się ojciec Dimki na żonę, kiedy ta wyznała mu swój postępek. – Co my teraz zrobimy? Idź i błagaj Panią Danę o wybaczenie! – i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
Takie to były bowiem czasy, że córkę musiał gospodarz z domu wydać za mąż. Dziewka bez męża uważana była bowiem za ułomną, a czasami nawet czarownicę, przez co cięgi spadały na całą jej rodzinę i nierzadko cała wioska odwracała się od takich, jak od trądem porażonych.
Poszła tedy gospodyni Panią Danę błagać o litość. Trzy dni i trzy noce w chramie klęczała i prośby wznosiła ku koronom brzóz, które w odpowiedzi tylko obojętnie szumiały.

Mijały lata. Dimka była już tak brzydka, że nawet własnym rodzicom zdawała się wstrętną i odwracali oczy, kiedy była w pobliżu. Ludzie uciekali, widząc ją z daleka, ponieważ nie mogli już patrzeć na jej brzydotę. Rodzice często wysyłali ją do pracy poza domem, żeby tylko nie musieć znosić jej wyglądu.
Och, teraz nikomu nawet przez myśl nie przyszłoby już porównywać jej do pięknej Bogini Dany. Nawet rodzona matka zapłonęła wstydem, że takie imię nadała córce, która wyrosła na takie brzydactwo.

I oto nadszedł dzień, kiedy Dimka nie mogła znieść już swej niedoli. I sama postanowiła udać się do chramu Bogini, chociaż ta zabroniła jej tego wiele lat temu. Jednak po tylu upokorzeniach, które zniosła dziewczyna, żaden zakaz nie był jej już straszny.
O świcie wybrała się do lasu i kiedy dotarła do chramu zawołała:
– Bogini Dano, wysłuchaj mnie proszę! Nie śmiem błagać o urodę, ale zlituj się i zdejmij ze mnie czar tak wielkiej brzydoty. Spraw, żebym stała się normalną dziewczyną, a nie wybrykiem natury, brzydactwem, na widok którego wszyscy uciekają, gdyż nie mogą otrząsnąć się ze wstrętu, kiedy na mnie patrzą. Proszę! Nie chcę twojego imienia, nigdy go nie chciałam. Nie wiedziałam nawet, że matka tak mnie nazwała. Nigdy nie pragnęłam być piękniejsza od Ciebie. Chcę być tylko sobą.
Na to wołanie pośród brzóz pojawiła się jasna Pani. Wolnym krokiem podeszła do klęczącej dziewczyny i rzekła:
– Wstań dziecko. Nie mogę zdjąć z ciebie czaru, gdyż wtedy staniesz się piękna jak poranek i znowu wszyscy przyrównywać będą twoją urodę do mojej. A tego nie zniosę. Wiedz bowiem, że bogowie bardzo są zazdrośni o swoje przymioty i kiedy ręka ludzka na nie się porywa, litości nie znają. Nie martw się jednak. Żal mi ciebie okrutnie, kiedy tak patrzę, na dzieło swojej klątwy. Zaiste nie zasłużyłaś aż na takie cierpienie. W gniewie rzuciłam widać zbyt silny czar. Spróbuję ci pomóc, ale to ty musisz zdecydować o swoim losie i wyrazić zgodę na moją propozycję.
Dimka podniosła oczy i spojrzała w jasnobłękitne jeziora Bogini.
– Posłuchaj – rzekła ta. – W rzeczywistości piękną jesteś istotą, jednak, jak już powiedziałam, nie może człowiek dorównać bogom, ani w rozumie, ani w urodzie, ani w mocy. Jesteśmy zazdrosnymi istotami, choć nie każdy się do tego przyznaje. Taki Perun, na przykład… ech… nieważne.
Wróćmy do ciebie. Mogę zatem ulżyć twemu cierpieniu…
– Zrób to, Pani! – wykrzyknęła Dimka, zrywając się na nogi. – Zrób, błagam za każdą cenę się zgodzę!
– Poczekaj – uspokoiła ją Bogini. – Nie wiesz jeszcze, co chcę ci zaproponować, a uprzedzam, że decyzja nie będzie łatwa – Dana popatrzyła na biedne, zaiste bardzo brzydkie, ludzkie stworzenie, stojące teraz przed nią, jakby zebrały się w nim wszystkie nieszczęścia świata. – Dziecko drogie, mogę zmienić cię w cudowną rzekę. Będziesz mknęła po wieki przez te lasy, będziesz dawała wodę mieszkańcom rodzinnej wioski i każdy będzie ci błogosławił, bo żadna susza nigdy nie wyssa twojego koryta do cna. Brzegi twoje porosną najwonniejsze rośliny i dające zdrowie zioła. Twoje życiodajne nurty będą przez ludzi błogosławione przez wieki i to powinno ci wynagrodzić lata cierpień i poniżenia jakie zaznałaś od innych. Ponadto będziesz mogła nosić moje imię. Będziesz bowiem uświęconą przeze mnie rzeką i w ten sposób wynagrodzę ci z nawiązka skutki przekleństwa. Co ty na to?
Zasmuciła się Dimka na słowa Bogini.
  Jak to? Nigdy nie zobaczę już ukochanych miejsc i lasu?
– Ależ zobaczysz. A nawet więcej niż się spodziewasz.
– Ale nigdy nie pobiegam po ukochanych kniejach?
– Ależ pobiegasz. Będziesz mknęła przez puszczę, nawet w miejsca, do których jako człowiek nigdy byś nie dotarła.
– Ale nigdy nie porozmawiam już z rodzicami, krewnymi i sąsiadami!
– Ale będziesz im mogła szemrać najpiękniejsze słowa. A oni z radością będą cię słuchali i nikt już nigdy nie ucieknie od ciebie, a wręcz będą garnęli się by być jak najbliżej twoich chłodnych nurtów.

Dwie wielkie łzy pociekły Dimce po policzkach, kiedy zrozumiała, że nie ma innego wyjścia. Może zostać człowiekiem, wiejskim potworem, od którego każdy będzie stronił i wreszcie na dobre odwróci się od niej nawet własna rodzina, a ona zemrze gdzieś w ukryciu u kresu swoich dni. Może też wybrać inny los – stać się rzeką. Rzeką Bogini Dany i na wieki zamieszkać w tych lasach i przynosić ludziom radość i ukojenie. Wybór wydawał się prosty… ale jednak, ale jednak…
Dimka wyprostowała się i otarła łzy z policzków. Spojrzała odważnie w oczy Bogini. W dwa wielkie, jasnobłękitne jeziora i ta, już bez zbędnych słów zrozumiała decyzję dziewczyny.

Następnego dnia wioskę w głębi puszczy obudził krzyk dziecka, które wybiegło pasać gęsi na poranna rosę.
– Woda, woda! Rzeka! – krzyczał malec.
Wszyscy wybiegli przed chaty, żeby zobaczyć, co też on wygaduje. I zobaczyli cud. Oto przez wioskę przepływała niewielka rzeczka o błękitnych wodach, w której odbijały się promienie wschodzącego słońca, skacząc połyskliwie z fali na falę. Ludzie zebrali się nad jej brzegiem i pobiegli wzdłuż koryta, żeby znaleźć jej źródło. Tak dobiegli do brzozowego gaju, gdzie stał chram Bogini Dany i zobaczyli źródło bijące spod kamienia przy ołtarzu. Zjawisko uznano za cud i dar Bogini, a rzekę nazwano na jej cześć Daną.

I tylko jedna rodzina w wiosce nie cieszyła się tak jak inne. I tylko jedna rodzina znała prawdę o rzece. Dimka nigdy nie wróciła do domu, a matka jej i ojciec wyraźnie w szemraniu rzeki słyszeli, jak nawołuje skądś ich dziecko – Matko, ojcze, jestem Dimka-Dana-Rzeka, z łaski Bogini, która od podłego losu mnie uchroniła…