Opowieść o Danie – Rzece.
W dawnych czasach, kiedy ludy
słowiańskie wędrowały jeszcze po całej Europie i nie było podziału na państwa,
w głębokiej puszczy żyło plemię, które czciło boginię Danę.
Bogini jasna była jak wiosenny
poranek, o włosach płowych, falami spływających aż do ziemi. Kiedy przechodziła
ścieżką, miejsce to żyzne się stawało i nawilżona ziemia natychmiast rodziła
bujną roślinność.
Dana opiekowała się swoimi
wyznawcami, którzy postawili jej piękny chram w zaciszu leśnych brzóz.
I stało się tak, że w wiosce tej
urodziła się śliczna błękitnooka dziewczynka, o włosach jak len, którą matka,
dumna z urodzenia takiej urody dziecka, nazwała imieniem bogini. A nikt dotąd
nie ośmielił się tego zrobić. Imiona bogów zakazane były bowiem dla ludzi w
tych najdawniejszych czasach. Zbyt zazdrośni byli o nie bogowie, gdyż imiona
ich, jak wierzyli nadawały im mocy i boskości, niedosięgłej żadnemu
człowiekowi.
Jednak matka pięknego dziecka po
kryjomu nawet przed mężem nadała dziewczynce imię Dana, a przed wszystkimi
Dimką ją wołała. Wiadomo jednak, że przed bogami nic się nie ukryje. Dziewczynka
rosła i piękniała z każdym rokiem.
Pewnego dnia, gdy była już na
tyle duża, że sama do chramu w brzozowym zagajniku chodziła ofiary zanosić,
spotkała tam, przy jednym z drzew stojącą jasną panią, o nieziemskiej urodzie,
oczach, jak dwa jeziora, cerze niczym płatek kwiatu i włosach jak fale
strumienia.
Piękna Pani spojrzała na
dziewczynkę i rzekła głosem, niczym szemrzący potok mknący po kamieniach:
–
Witaj Dano, moja imienniczko – ton kobiety był władczy, chociaż ledwie
uchwytny w wietrze szeleszczącym liśćmi.
Dziewczynka bardzo się zdziwiła,
ponieważ każdy wołał na nią Dimka i nie wiedziała, że jej prawdziwe imię to
Dana.
– Nareszcie się spotkałyśmy –
mówiła dalej dziwna Pani. – Tylko ja i ty. Oko w oko. Wiedz zatem, że spotkałaś
właśnie swoje przeznaczenie. Nie jestem ludziom nieprzychylna, wręcz
przeciwnie, jednak są pewne granice tolerancji. Matka twoja, twierdząc, że
dorównujesz mi urodą nadała Ci moje imię. Nietykalne do tej pory i święte.
Imię, którego żadna śmiertelniczka nie jest godna nosić. Ponieważ twoja matka
okazała się tak dumna, poniesiesz za to karę. Od dnia dzisiejszego z każdym
rokiem będziesz coraz brzydsza, tak, że nikt już nigdy nie ośmieli się porównać
twojej urody do mojej. Ba, nawet o tym nie pomyśli, patrząc na twoje nieładne
liczko. Przekaż matce, żeby następnym razem bardziej zważała na słowa i czyny. A
teraz idź. Nie potrzebuję twoich darów. I nigdy więcej nie pokazuj się w moim
chramie.
I piękna Pani rozmyła się gdzieś
wśród pni brzóz, jak leśna mgła.
Dimka przestraszyła się i biegiem
podążyła do domu. Zastała matkę przy sprzątaniu obory i natychmiast
opowiedziała jej, co spotkało ją w lesie. Kobieta zbladła i padłszy na kolana
przytuliła mocno córkę do siebie i zalała się łzami.
– Dziecko moje – załkała. – Co ja
narobiłam! Co narobiłam! Sprowadziłam na ciebie przekleństwo. Bogini Dana nie
przyjęła twojej ofiary, to naprawdę zły znak dla nas.
Niestety na nic były łzy i łkania
zrozpaczonej matki. Przekleństwo zostało rzucone i nic już nie było można na to
poradzić.
Dimka rzeczywiście z każdym
rokiem stawała się coraz brzydsza. Początkowo nikt tego nie zauważał, ale kiedy
osiągnęła wiek, w którym pannie za mąż iść wypada i każdy zaczął się bliżej
przyglądać młodej dziewczynie, okazało się, że jej wygląd tylko odstręcza
ludzi, a nikogo nie przyciąga. I chociaż dobre z niej było dziewczę, obrotne i
pracowite, żaden konkurent nigdy nie zapukał do ich chaty.
–
Cóżeś narobiła kobieto! – pieklił się ojciec Dimki na żonę, kiedy ta
wyznała mu swój postępek. – Co my teraz zrobimy? Idź i błagaj Panią Danę o
wybaczenie! – i wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.
Takie to były bowiem czasy, że
córkę musiał gospodarz z domu wydać za mąż. Dziewka bez męża uważana była
bowiem za ułomną, a czasami nawet czarownicę, przez co cięgi spadały na całą
jej rodzinę i nierzadko cała wioska odwracała się od takich, jak od trądem
porażonych.
Poszła tedy gospodyni Panią Danę
błagać o litość. Trzy dni i trzy noce w chramie klęczała i prośby wznosiła ku
koronom brzóz, które w odpowiedzi tylko obojętnie szumiały.
Mijały lata. Dimka była już tak
brzydka, że nawet własnym rodzicom zdawała się wstrętną i odwracali oczy, kiedy
była w pobliżu. Ludzie uciekali, widząc ją z daleka, ponieważ nie mogli już
patrzeć na jej brzydotę. Rodzice często wysyłali ją do pracy poza domem, żeby
tylko nie musieć znosić jej wyglądu.
Och, teraz nikomu nawet przez
myśl nie przyszłoby już porównywać jej do pięknej Bogini Dany. Nawet rodzona
matka zapłonęła wstydem, że takie imię nadała córce, która wyrosła na takie
brzydactwo.
I oto nadszedł dzień, kiedy Dimka
nie mogła znieść już swej niedoli. I sama postanowiła udać się do chramu
Bogini, chociaż ta zabroniła jej tego wiele lat temu. Jednak po tylu
upokorzeniach, które zniosła dziewczyna, żaden zakaz nie był jej już straszny.
O świcie wybrała się do lasu i
kiedy dotarła do chramu zawołała:
– Bogini Dano, wysłuchaj mnie
proszę! Nie śmiem błagać o urodę, ale zlituj się i zdejmij ze mnie czar tak wielkiej
brzydoty. Spraw, żebym stała się normalną dziewczyną, a nie wybrykiem natury,
brzydactwem, na widok którego wszyscy uciekają, gdyż nie mogą otrząsnąć się ze
wstrętu, kiedy na mnie patrzą. Proszę! Nie chcę twojego imienia, nigdy go nie
chciałam. Nie wiedziałam nawet, że matka tak mnie nazwała. Nigdy nie pragnęłam
być piękniejsza od Ciebie. Chcę być tylko sobą.
Na to wołanie pośród brzóz
pojawiła się jasna Pani. Wolnym krokiem podeszła do klęczącej dziewczyny i
rzekła:
– Wstań dziecko. Nie mogę zdjąć z
ciebie czaru, gdyż wtedy staniesz się piękna jak poranek i znowu wszyscy
przyrównywać będą twoją urodę do mojej. A tego nie zniosę. Wiedz bowiem, że
bogowie bardzo są zazdrośni o swoje przymioty i kiedy ręka ludzka na nie się
porywa, litości nie znają. Nie martw się jednak. Żal mi ciebie okrutnie, kiedy
tak patrzę, na dzieło swojej klątwy. Zaiste nie zasłużyłaś aż na takie
cierpienie. W gniewie rzuciłam widać zbyt silny czar. Spróbuję ci pomóc, ale to
ty musisz zdecydować o swoim losie i wyrazić zgodę na moją propozycję.
Dimka podniosła oczy i spojrzała
w jasnobłękitne jeziora Bogini.
– Posłuchaj – rzekła ta. – W
rzeczywistości piękną jesteś istotą, jednak, jak już powiedziałam, nie może
człowiek dorównać bogom, ani w rozumie, ani w urodzie, ani w mocy. Jesteśmy
zazdrosnymi istotami, choć nie każdy się do tego przyznaje. Taki Perun, na przykład…
ech… nieważne.
Wróćmy do ciebie. Mogę zatem
ulżyć twemu cierpieniu…
– Zrób to, Pani! – wykrzyknęła
Dimka, zrywając się na nogi. – Zrób, błagam za każdą cenę się zgodzę!
– Poczekaj – uspokoiła ją Bogini.
– Nie wiesz jeszcze, co chcę ci zaproponować, a uprzedzam, że decyzja nie
będzie łatwa – Dana popatrzyła na biedne, zaiste bardzo brzydkie, ludzkie
stworzenie, stojące teraz przed nią, jakby zebrały się w nim wszystkie
nieszczęścia świata. – Dziecko drogie, mogę zmienić cię w cudowną rzekę. Będziesz
mknęła po wieki przez te lasy, będziesz dawała wodę mieszkańcom rodzinnej
wioski i każdy będzie ci błogosławił, bo żadna susza nigdy nie wyssa twojego
koryta do cna. Brzegi twoje porosną najwonniejsze rośliny i dające zdrowie
zioła. Twoje życiodajne nurty będą przez ludzi błogosławione przez wieki i to
powinno ci wynagrodzić lata cierpień i poniżenia jakie zaznałaś od innych.
Ponadto będziesz mogła nosić moje imię. Będziesz bowiem uświęconą przeze mnie
rzeką i w ten sposób wynagrodzę ci z nawiązka skutki przekleństwa. Co ty na to?
Zasmuciła się Dimka na słowa
Bogini.
–
Jak to? Nigdy nie zobaczę już ukochanych miejsc i lasu?
– Ależ zobaczysz. A nawet więcej
niż się spodziewasz.
– Ale nigdy nie pobiegam po
ukochanych kniejach?
– Ależ pobiegasz. Będziesz mknęła
przez puszczę, nawet w miejsca, do których jako człowiek nigdy byś nie dotarła.
– Ale nigdy nie porozmawiam już z
rodzicami, krewnymi i sąsiadami!
– Ale będziesz im mogła szemrać
najpiękniejsze słowa. A oni z radością będą cię słuchali i nikt już nigdy nie
ucieknie od ciebie, a wręcz będą garnęli się by być jak najbliżej twoich
chłodnych nurtów.
Dwie wielkie łzy pociekły Dimce
po policzkach, kiedy zrozumiała, że nie ma innego wyjścia. Może zostać
człowiekiem, wiejskim potworem, od którego każdy będzie stronił i wreszcie na
dobre odwróci się od niej nawet własna rodzina, a ona zemrze gdzieś w ukryciu u
kresu swoich dni. Może też wybrać inny los – stać się rzeką. Rzeką Bogini Dany
i na wieki zamieszkać w tych lasach i przynosić ludziom radość i ukojenie.
Wybór wydawał się prosty… ale jednak, ale jednak…
Dimka wyprostowała się i otarła
łzy z policzków. Spojrzała odważnie w oczy Bogini. W dwa wielkie, jasnobłękitne
jeziora i ta, już bez zbędnych słów zrozumiała decyzję dziewczyny.
Następnego dnia wioskę w głębi
puszczy obudził krzyk dziecka, które wybiegło pasać gęsi na poranna rosę.
– Woda, woda! Rzeka! – krzyczał
malec.
Wszyscy wybiegli przed chaty,
żeby zobaczyć, co też on wygaduje. I zobaczyli cud. Oto przez wioskę
przepływała niewielka rzeczka o błękitnych wodach, w której odbijały się
promienie wschodzącego słońca, skacząc połyskliwie z fali na falę. Ludzie
zebrali się nad jej brzegiem i pobiegli wzdłuż koryta, żeby znaleźć jej źródło.
Tak dobiegli do brzozowego gaju, gdzie stał chram Bogini Dany i zobaczyli źródło
bijące spod kamienia przy ołtarzu. Zjawisko uznano za cud i dar Bogini, a rzekę
nazwano na jej cześć Daną.
I tylko jedna rodzina w wiosce
nie cieszyła się tak jak inne. I tylko jedna rodzina znała prawdę o rzece.
Dimka nigdy nie wróciła do domu, a matka jej i ojciec wyraźnie w szemraniu
rzeki słyszeli, jak nawołuje skądś ich dziecko – Matko, ojcze, jestem Dimka-Dana-Rzeka, z łaski Bogini, która od podłego
losu mnie uchroniła…