wtorek, 30 kwietnia 2013

W kręgu słowiańskich magiczności

Виктор Михайлович Васнецов
"Latający dywan"

Baśnie to nieodłączna część świata zamieszkanego przez człowieka. Nieodłączna część ludzkiego umysłu. Nie ma na całej Ziemi ani jednej kultury, która nie wytworzyłaby opowieści, czy to w formie baśni, legendy, bajki, mitu; czy to w formie pisanej, czy mówionej. Wszystko czym jesteśmy zawiera się w opowieściach. To od nich wszystko się zaczyna i towarzyszą nam przez całe życie. Bez nich nie wiedzielibyśmy nic o naszej przeszłości, nie moglibyśmy też tworzyć przyszłości.
Виктор Михайлович Васнецов
Иван-царевич на Сером Волке. 1889. Масло


Dzięki temu, że są uniwersalne pozwalają na mnogość interpretacji i przetworzeń. Możemy ciągle wytwarzać coraz to inne wersje znanych baśni, opierając się tylko na ich podstawowym szkielecie. I to jest niesamowite.

Виктор Михайлович Васнецов
         Царевна-лягушка (1918)

Wyobraźmy sobie na przykład, że żabi król wcale nie chce żenić się z księżniczką i ma dość kaprysów dziewczyny, a piękna dziewczyna z baśni o żelaznych trzewiczkach pokonuje swoją drogę na darmo, bo książę, do którego zmierza, w rzeczywistości wcale jej nie kocha. A może jednak nie na darmo, bo dzięki tej drodze odnajduje siebie i już wie, że to nie dla księcia to poświęcenie, a dla niej samej. Albo Kopciuszek, która nigdy nie trafia na bal, w związku z czym książę nie wybiera żony, tylko odpływa w dal na swoim królewskim statku w poszukiwaniu przygód. A co z Kopciuszkiem? Być może trafiła do sali duchów, bo dzięki czarom zyskała suknię i karetę, zatem, gdzie mógł ją zawieźć magiczny stangret, który w rzeczywistości był myszą? Może Kopciuszek, w momencie kiedy zgodziła się na pomoc wróżki, przekroczyła niewidzialna granicę i nie mogła już funkcjonować w realnym świecie?
Możliwości jest wiele.
Pełnymi garściami czerpiemy z historii naszych przodków, bo po to ona jest. Czerpiemy z opowieści i mitów, z dawnych legend. Tak tworzymy współczesność, równocześnie kładąc podwaliny pod przyszłość.
Niedawno tłumaczyłam opowiadanie, w którym autor wykorzystał motyw ze słowiańskich baśni. Bohater w pewnym momencie, w myślach, przenosi się w magiczne miejsce, w którym rośnie cud-drzewo. U stóp pnia ściele się modra trawa, a na gałęziach przysiada żar-ptak. Piękna baśń o żar-ptaku towarzyszyła mi od dzieciństwa. To ogniste stworzenie, pojawiające się to w tej, to w innej opowieści, ciągle było i jest obecne w naszej kulturze. Zdobycie ognistego pióra żar-ptaka to nie lada wyczyn, przed którym stają bohaterowie wielu baśni. Czyżby symbolizował on mityczny ogień Prometeusza? Być może miedzy innymi także i to. W magicznym ogrodzie, w którym rośnie cud-drzewo, wystarczy pomyśleć życzenie, żeby mogło się ono spełnić – oto marzenie ludzkości. Wystarczy pomyśleć, żeby się spełniło. Tylko pytanie – czy rzeczywiście dałoby nam to upragnione szczęście? Cokolwiek by o tym nie myśleć, wiele przykładów z historii ludzkości świadczy o tym, że nie. Bo nie na tym to wszystko polega, żeby chcieć i natychmiast mieć.
Ale opowieści dają nam możliwość przenoszenia się w fikcyjną rzeczywistość, która realnie nie może być naszym udziałem. Dzięki niej wędrujemy przez czas i przestrzeń, nie znając żadnych granic.

Wyobraźmy sobie społeczeństwo, które nie posiada żadnych opowieści, nie posada żadnych książek, nie posiada żadnej przeszłości. Czy jest to w ogóle możliwe? Raczej nie. Ludzie z natury swojej opowiadają o tym, co przechowują w pamięci, zatem, już samo to sprawia, że opowieści powstają. Ludzie z natury swojej chcą pozostawić po sobie ślad, chcą aby, to, co przeżyli zachowało się i trwało, nawet po ich odejściu i już sam ten fakt jest przyczyną powstania opowieści.
Wyobraźmy sobie, że jednak istnieje takie społeczeństwo, bo wszyscy jego członkowie tracą pamięć każdego dnia. I każdy następny zaczynają od nowa. Rozmawiają tylko na tematy bieżące, nie interesuje ich to co było, nie obchodzą ich przodkowie, jeśli ktoś umiera, zostaje pogrzebany i zapomniany. Następnego dnia nikt nic nie pamięta. Takie życie to egzystowanie. Czy jeszcze wtedy bylibyśmy ludźmi? Czy tylko chodzącym gatunkiem lalek? Opowieść jest podstawą naszego życia, naturalna jej konsekwencją jest książka. Nawet, jeśli na co dzień tego nie widzimy, bez istnienia opowieści nie byłoby człowieczeństwa.
Ива́н Я́ковлевич Били́бин

Wiktor Michajłowicz
Виктор Михайлович Васнецов;
(ur. 15 maja 1848 we wsi Łopiał, zm. 23 czerwca 1926 w Moskwie.)
informacje - TUTAJ

Iwan Bilibin
Ива́н Я́ковлевич Били́бин;
(ur. 16 sierpnia 1872, zm. 7 lutego1942.)
         informacje - TUTAJ

środa, 24 kwietnia 2013

Z tłumaczeń 2...




" (...) Myśli rozpływały się, zmieniały się w senne marzenia, w czerwony pół majak. Już nie siedział w wygodnym fotelu, nie patrzył na ekran, na którym w centrum kuli zamarła kapsuła; był teraz jedną z tych sylwetek, obok których przesuwał się, nie zauważając ich, sondujący przyrząd.

Był myślącą istotą, osobliwą istotą, skręcał się z bólu, żyjąc poza swoim światem. Wokół rozpościerał się nieskończony wszechświat, miliardy lat świetlnych czarnej pustki z ziarnkami zawieszonych w niej ciał niebieskich. Ta pustka była obca i skupiska gwiazd również. To nie był jego świat, ze swojego został wyrwany eksplozją; nastąpiła katastrofa, a on znalazł się w gardzieli potwornego wybuchu czasu i przestrzeni.
I teraz jest cudzoziemcem w nieznanym kraju, ślepcem w świecie kolorów, beznogim na szlaku, bezrękim w wodzie. Jednak nie tonął, nawet tego nie mógł; to nie był jego świat; nie było tutaj przestrzeni dla życia, nie było też możliwości śmierci, bowiem i życie i śmierć były przywilejami istot z tego świata, a on do nich nie należał. Mknął przez obcy wszechświat, nie dotykając go, był mu przeznaczony na wieczność, całkowicie przy tym odizolowany od właściwości jego przedmiotów i mieszkańców – samotność równa nieskończoności. Smutek męczył go – beznadziejny, niepomiernie wielki; najbardziej ludzkie z ludzkich uczuć."

(Sergiej Sniegow, "Skok nad przepaścią", 1981)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Z tłumaczeń...

Dzisiaj cytat.
Z tłumaczeń, które ostatnio robię.
Bo przywołał jakąś nostalgię... bo przypomniał coś dawnego... 
Bo po prostu go polubiłam.


„Szli brzegiem rzeki. Miasto zostało daleko w tyle (…). Czasami powiewał wiatr i znikał, jakby nie chciało mu się wiać; liściom nie chciało się szeleścić i szumieć; kutrom też nie chciało się ruszać i drzemały przywiązane do pali.

Tylko gwiazdom chciało się świecić i one mrugały i migotały, i wzywały podążającą w dal ludzkość; a rzece chciało się płynąć i płynęła, odbijając gwiazdy, z którymi igrała, lekko przerzucając światełka z jednej fali na drugą. Woda nie podążała ku gwiazdom, ponieważ one były w niej, a rzekom to wystarczy; tylko człowiekowi mało tych gwiazd, które żyją w nim, zatem szuka i zawsze będzie szukał, jeszcze innych. 
Rzeka płynęła. Czasami plusnęła w niej jakaś ryba; jeden raz, cicho, po falach prześliznęła się łódka; widocznie jeszcze ktoś nie spał, ale ten ktoś był sam i powierzał swoje myśli łódce i rzece, które odpowiadały mu po swojemu, a on rozumiał ich język w taki sposób, w jaki każdy człowiek może zrozumieć język rzeki, język drzew, język gwiazd; wystarczy, że sobie przypomni, że i rzeka, i drzewa, i gwiazdy są z tej samej materii, z której powstał on sam i tak samo istnieją w czasie. 
Ale czy można pojąć język czasu? (...)"

(Władimir Michajłow, "Dzień, wieczór, noc, ranek", 1968)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Magiczne komputery

Ano właśnie... Komputery też mogą być magiczne, o czym przekonałam się niedawno:)

 
I akcesoria:


Laptop:

A taki bym chciała mieć:)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Smultronstället


Reżyseria: Ingmar Bergman
Scenariusz: Ingmar Bergman
Zdjęcia: Gunnar Fischer
Muzyka: Erik Nordgren i Göte Lovén

Profesor Isak Borg - Victor Sjöström (szwedzki reżyser, scenarzysta, producent, aktor filmowy i teatralny; jeden z najwybitniejszych twórców kina niemego; w filmie Bergmana wystąpił trzy lata przed śmiercią)

Film "Tam gdzie rosną poziomki" (1957 r.) Ingmara Bergmana, to jeden z moich ulubionych filmów. Cała fabuła rozgrywa się niejako między jawą a snem, między wspomnieniami, a teraźniejszością.
Podróż profesora Isaka Borga ze Sztokholmu do Lund jest okazją do sentymentalnej podróży bohatera w przeszłość, co z kolei odsłania jego trudne relacje z najbliższymi. Podróż ta jest też próbą pogodzenia się starego człowieka ze wspomnieniami, błędami przeszłości i ostatecznie ze śmiercią.

Słowo "Smultronstället" tłumaczone dosłownie jako "Tam gdzie rosną poziomki", w języku szwedzkim oznacza również "ulubione zakątki".
I takim Smultronstället jest dla mnie mój las. Szczęśliwie udało mi się go ostatnio odwiedzić. To miejsce moich najwcześniejszych wspomnień, miejsce, w którym dokonuję podróży poprzez wszystkie siebie.
Ule, w których pszczoły jeszcze czekają wiosny, a za nimi mój las
Las
 Polana, na obrzeżach której mieszkały wróżki
Pierwszy kwiateczek, chociaż dookoła śnieg
Znowu las...
 ...i to, co w nim najpiękniejsze, czyli światło

I wędrówka w przeszłość...