"Hobbit" J. R. R. Tolkiena jest historią tak niezwykłą, tak prostą, tak skomplikowaną, tak jasną w swojej wymowie, tak ciekawą i tak pochłaniającą bez reszty, że nic dziwnego, że przetrwała tyle czasu w stanie nienaruszonym.
Zawsze będzie dla mnie jedną z najpiękniejszych opowieści świata, która w swej prostocie przekazuje mnóstwo bardzo ważnych rzeczy. Mówię tu również o "Władcy Pierścieni", która to książka łączy się dla mnie z "Hobbitem" nieodłącznie.
Pamiętam, kiedy ją czytałam, pamiętam, jak ją czytałam, pamiętam, dzięki komu ją czytałam... pamiętam też, jakie towarzyszyły temu myśli i uczucia. Pamiętam, jak zmieniła moją rzeczywistość, pamiętam, jak mnie kształtowała. Dla mnie osobiście jest to jedna z najważniejszych książek i mało która inna lektura tak bardzo wpłynęła na kształtowanie się mojej osobowości czytelniczej i życiowej.
A teraz jest film...
I znowu powróciłam do świata Śródziemia. Świata, który jest gdzieś tuż obok nas. Świat, który widzimy kątem oka, w przebłyskach, w snach...
Opowieść o przyjaźni, odwadze, wyborach i przygodzie, która zaczyna się... tuż za progiem.
Samotna Góra - cel wyprawy
Smaug - sprawca całego zamieszania
Krasnoludy - wielka 13
"A droga wiedzie w przód i w przód,
Choć się zaczęła tuż za progiem.
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią - tak jak mogę.
Znużone stopy depczą szlak,
aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? - rzec nie mogę."